poniedziałek, 23 maja 2011

jak minął weekend? koncertowo!

Na początek sprostowanie,bo gdyby mnie słuchać nikt by na wspomniany przeze mnie wcześniej koncert nie dotarł. Na Placu Zbawiciela jest Plan Be. wspaniałe miejsce,jeszcze lepsze barmanki (i tu kieruję uśmiech do pani Kasi z tatuażami) i solidnie hipsterskie miejsce. Myślę,że Alik odnalazłby się doskonale w tłumie mężczyzn z zimowymi czapkami (przypomnijmy,że w Wwa panują upały,wtedy gdy ich widziałem 30-stopniowe) i holenderskimi rowerami pod pachą. Więc puentując- Klub Powiększenie znajduje się na Nowym Świecie 27 (20 metrów lewą stroną od ronda de Gaulle'a i w podwórko) i tam też odbył się koncert Igora Boxxa.

Co do piątkowego koncertu...miał zacząć się o 20,razem z Karoliną po uprzednim delikatnym beforze w wspomnianym Planie Be dotarliśmy na miejsce gdzieś pół godziny po czasie. Zdążyliśmy zapalić i się napić jeszcze w Powiększeniu zanim Igor wraz z zespołem puścili pierwsze nuty.
Słuchając płyty "Breslau" ma się wrażenie,że czasami jest zbyt ciężka,niekiedy zbyt monotonna. Można czasem się nią zakrztusić i udławić. Jak na żywo? Zupełnie odmienne wrażenia!
Po pierwsze już samo towarzystwo zespołu w tym na żywo struganych dętych nut daje dynamikę i frajdę z słuchania. Wydaje się nawet,że niekiedy można do tego tańczyć (jeśli nazwiemy tańcem chybotanie się w tą i w drugą stronę). Ale to co najbardziej wzmacnia przekaz muzyki to wizualicje. Jestem pod ogromnym wrażeniem vj'a który z Igorem współpracuje. Po pierwsze dobór materiału filmowego,po drugie własne obrazy,które zapierają dech w piersiach. Nie dość,że to one właściwie tłumaczą zamysł muzyki to jeszcze bardzo energicznie są wyłożone słuchaczowi tudzież obserwatorowi. Koncert nie był z tych,które będzie pamiętać się do końca życia,ale że i towarzystwo było doborowe i wizualizacje zacne wrażenia i tak są na plus.


A w sobotę? Sobota minęła pod znakiem plażowania. Koło Mostu Poniatowskiego,zaraz za stadionem w stronę Wisły wyrosła plaża. Centrum miasta,a piachu tyle,że na Redłowie by się nie powstydzili ;) Ogromną zaletą miejsca jest fakt,że zarówno leżaki jak i piłki do siatkówki i piłki nożnej można od miasta wypożyczyć zupełnie za darmo. Jest bezpłatna toaleta,są śmietniki,wiec kultura w pełni. Miejsce warte odwiedzenia,tym bardziej jeśli w naszej torbie znajdzie się przez przypadek kiełbasa,bądź karkówka gdyż miasto stołeczne funduje grilla z opałem. Wystarczy tylko wrzucić mięso na ruszt,a później się delektować.





Wieczorem zaś Juwenalia UW na Agrykoli. Co by nie powiedzieć nie zdążyłem za bardzo się pocieszyć muzyką,bo wpadłem właściwie na sam koniec koncerty Brodki,ale występ Adama Ostrowskiego,bardziej znanego wszystkim jako OSTR był tym co misie lubią najbardziej. Dobry hip hop z sceniczną naturą artysty zaprezentował się rewelacyjnie.

Niedziela raczej już na spokojnie,bo w towarzystwie designerskich wyrobów i hostess z HP,które nie mają fajek ;D Bowiem na Krakowskim Przedmieściu odbywał się Street of Design. Impreza o tyle nietuzinkowa,że artyści wychodzą ze swoimi pracami na ulicę i w namiociku można nabyć ich dzieła. Sztuka dla wszystkich,a o to pewnie też trochę chodzi. Żeby otworzyć ludziom oczy na rzeczy którymi się nie interesują,albo co gorsza nie mają pojęcia. Dziwiła mnie obecność straganów samochodu Mini i wymienionego HP,ale widocznie giganci rynku znaleźli dobrą okazję,by zaprezentować i zareklamować się niedzielnym spacerowiczom. Ale są też perełki,które dorwałem pod namiotami. Jedną z nich na pewno jest twórczość Natalii Kindy . Biżuteria z klasą! Bardzo mi się podobają jej broszki i gdybym był innej płci na pewno bym je nosił. Drugim po Natalii artystą,który wywarł na mnie wrażenie jest Przemysław Arciuch. Szczególnie jedna z jego prac przykuła mój wzrok na dłużej. Mianowicie obraz klawiszy Chopina. Pełny podziwu i respektu dla tego artysty!

No więc tak biegająco muzycznie minął weekend i teraz z ogromem energii czas ruszyć w następny tydzień. A Wy się nie cieszcie,bo jutro poniedziałek ;)


Pozdro300
Filip

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najlepsze Blogi